20.05.2017

Organic Shop, szampon do włosów Skarby Sri Lanki

  Dzień dobry!

  Na sam początek chciałabym pozdrowić Justynę, która kazała mi napisać tę notkę i generalnie dała kopa do rozpoczęcia porządnego prowadzenia tego bloga. Słomiany zapał zawsze był moim problemem tak samo, jak blog nie był moją ulubioną formą przekazywania treści. Jako, że jednak możliwości do nagrywania na youtube (czy tam pies wie gdzie) niestety brak postanowiłam, że już skoro się za to wzięłam to będę o to dbać, bo... bo tak. Także uwaga, będę pozdrawiać:

ELO

koniec pozdrowień XD

  Dobra, to skoro już sobie pośmieszkowaliśmy, przejdźmy do tematu dzisiejszej notki. A będzie nim niesamowicie śmierdzący szampon, który jednak, pomimo zapachu trafia na listę moich ulubieńców. Mowa to oczywiście o szamponie firmy Organic Shop - Skarby Sri Lanki. Szampon ten mogliście zobaczyć w poprzedniej notce a jako, że od niej już trochę czasu minęło i wykończyłam już całą butelkę uznałam, że jestem zaznajomiona z produktem na tyle, by móc coś Wam o nim opowiedzieć.



  Jeśli chodzi o skład, to w sumie nie mam jakichś większych zastrzeżeń. Wesoły SCS na drugiej pozycji nie zrobił mi krzywdy ani nie sprawił, że płakałam po nocach nad jego obecnością i choć zdarzają się osoby, które za wszelką cenę starają się unikać kosmetyków zawierających w składzie tę pozycję nie zrobił mi on nic, przez co mogłabym do nich dołączyć. Nie przeszkadzał mi, po prostu.



   Szampon jest dość gęsty, ma konsystencję takiego, rzekłabym, gluta, jest półprzeźroczysty i - jak wspominałam na początku - ta wersja nie przypadła mi do gustu pod względem zapachu, jednak sądzę, że biorąc pod uwagę jego działanie, spokojnie można mu to wybaczyć :) Jego minusem może być opakowanie - brak w nim jakiegokolwiek dozownika, szampon wydobywa się bezpośrednio z szerokiej szyjki butelki, co w połączeniu z konsystencją produktu może powodować nadmierne "ujście" go z buteleczki i - co za tym idzie - kiepską wydajność. Na plus są zdecydowanie cena (7 - 10 złotych) i dostępność (wiele drogerii stacjonarnych i internetowych). 

  Podsumowując: Producent obiecuje, że po użyciu tego szamponu włosy nabiorą super hiper objętości i fascynującego połysku (shine bright like psu jajca a diamond). Połysku co prawda nie zauważyłam, jednak przy regularnym (nieregularnym z resztą też) zauważyłam, że moje włosy rzeczywiście zyskują na objętości, miękkości, są ładnie uniesione, ale również dłużej zachowują świeżość. Zazwyczaj włosy myję codziennie, bo inaczej wyglądam jak ofiara wojny na śledzie w olejowej zalewie, a w przypadku używania tego szamponu mogłam pozwolić sobie na mycie ich raz na trzy dni. Ode mnie otrzymuje ocenę 8/10 i z pewnością będę do niego wracać, czekają na mnie również dwie inne wersje zapachowe, nieco przyjemniejsze dla nosa, do wypróbowania. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz